Indeks otwartości danych

Czasem odnoszę wrażenie, że najłatwiejszym sposobem zwrócenia na coś uwagi jest zbudowanie wskaźnika, zrobienie na jego podstawie rankingu i dowodzenie, że pozycje w rankingu można zmienić robiąc to i to. Tłumaczy to rosnącą popularność różnorakich indeksów/wskaźników, nawet takich, które niewiele pokazują.

Dziś o indeksie, który coś jednak pokazuje i to w ciekawy sposób.

Indeks Otwartości Danych (The Open Data Index) jest wyznaczany na podstawie informacji o łatwości dostępu do rozmaitych danych o tym co się dzieje w kraju. Począwszy od dostępności informacji o rozkładach jazdy, przez informacje o budżecie państwa po informacje o emisji zanieczyszczeń. Badane jest zarówno to, czy jest publiczny dostęp do określonej informacji, czy jest ona aktualizowana, na jakiej licencji jest dostępna, czy jest możliwa do automatycznego przetwarzania (tu był dowcip o GUS, ale usunąłem bo był smutny).

Polska w tym indeksie jest 32. pozycji na 70 krajów. Dwa oczka nad Chinami. Sześć oczek nad Niemcami z dużym bagażem dostępności typu ,,unclear”.

Co jest dostępne a co nie można zobaczyć na bardzo pomysłowej wizualizacji na stronie https://index.okfn.org/country/.

Przeglądając informacje o tym co jest dostępne a co nie, można mieć wątpliwości co do kompletności dostępnych źródeł, ale prawdopodobnie ta będzie rosła i prezentowane dane będą coraz rzetelniejsze.

Miło, że ktoś kataloguje potencjalne źródła danych i (mam nadzieje) będzie agregował linki do tych krajowych źródeł w miarę jak zacznie ich przybywać.

4 thoughts on “Indeks otwartości danych”

  1. Prezentacja ciekawa. Choć czy nie wychodzą różnice w podejściu do metody konstruowania budżetu? W Polsce budżet nie jest zadaniowy. Natomiast w rankingu, w wyjaśnieniach dla niepełnych danych dla Polski pada stwierdzenie „at the level of month to month government expenditure on specific items” co sugeruje, że autor rankingu preferuje wyłącznie budżet zadaniowy.

    Poza tym porównując wynik Izrael i Polski wynika, że lepiej nic nie publikować niż publikować mało przyłożywszy się do tego: Izrael ma o wiele więcej czerwonych znaczników niż Polska.

  2. Z pewnością w takich rankingach inaczej trzeba traktować Wyspę Man (80 tys mieszkańców) czy Gibraltar (29 tys) a inaczej Chiny (ponad miliard). Podobnie federacje o dużej autonomii (Szwajcaria, Belgia, Hiszpania) inaczej niż monolity jak Hong Kong.

    Ale krok po kroczku…

  3. Cieszę się, że powstała taka wizualizacja i repozytorium informacji na ten temat. Od dawna marudzę na ograniczony dostęp do zbiorów danych w naszym kraju. W szczególności zazdroszczę USA, gdzie każda znacząca organizacja rządowa i pozarządowa regularnie publikuje dane dla analityków-zapaleńców. Miejmy nadzieję, że i u nas w końcu doceni się możliwości analiz crowd-sourcingowych.

  4. Dlaczego cała sekcja Postcodes/Zipcodes jako „Data does not exist” ? Wystarczy wejść na stronę Poczty Polskiej…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *