Recenzja książki ,,Data points”, Nathan Yau, część pierwsza

Ostatnio trafio w moje ręce sporo ciekawych książek o projektowaniu i o wizualizacji danych. Aby pomóc sobie w zdyscyplinowanym czytaniu kolejnych dzieł, postanowiłem przygotowywać mini recenzje dla czytanych pozycji. Nie będą to klasyczne recenzje ani rekomendacje, raczej zbiór ciekawostek, które w tych książkach znalazłem, a o których nie chciałbym zapomnieć. Może Was też zainteresują.

Zacznę od książki ,,Data points” Nathana Yau.

Autor jest statystykiem, który prowadzi bardzo ciekawy blog http://flowingdata.com/. Na swoim blogu przedstawia ciekawe i nieciekawe wizualizacje, które znalazł na sieci, w gazetach czy innych mediach. Poza blogiem pisze też książki o wizualizacji danych. Jak dotąd napisał dwie: ,,Visualize this” i ostatnio ,,Data points”. Dostałem obie, ale lekturę zacząłem od drugiej, zachęcony podtytułem ,,Visualization that means something”.

Właściwie ten podtytuł jest streszczeniem całej książki. Na różnych przykładach pokazywane jest co to właściwie znaczy, że wizualizacja ma znaczenie, coś znaczy, coś mówi. Dostępność narzędzi typu Excel, Tableau, D3, R pozawala na szybkie wygenerowanie dziesiątek wizualizacji. Ale podobnie jak w fotografii cyfrowej łatwość pstrykania idzie w parze z zalewem ,,wizualizacji”. Zachłyśnięci możliwościami programów renderujących wirujące wykresy w 3D, często nie zastanawiamy się co ta wizualizacja ma pokazać. Czy potrzebujemy kolejnych dwudziestu wykresów słupkowych? W rezultacie dostajemy kilkudziesięcio, kilkuset stronicowe raporty wygenerowane przez automat i które tylko automat chciałby czytać.

Nathan Yau ciekawie rozpoczął mówienie o wizualizacji. Mianowicie zaczął od tego, że wizualizacja jest abstrakcją danych. A dane są abstrakcją rzeczywistości, więc wizualizacja jest abstrakcją abstrakcji. Czymś co z założenia może być trudno zrozumieć. Aby ułatwić jej zrozumienie, ważne jest zrozumienie kontekstu w jakim dana wizualizacja będzie czytana.

Pierwszy przykład, który przedstawia, dotyczy wizualizacji fotografii zrobionych podczas dnia jego ślubu. Poniższy histogram pokazuje zarówno liczbę zdjęć zrobionych przez fotografa w czasie, z objaśnieniem ,,ciekawszych momentów”. Dodatkowo zaznaczono dominujący kolor na zdjęciu zrobionym o określonej porze, co osobom będącym na tym weselu pozwoli być może nawet odtworzenie co znalazło się w obiektywie fotografa.

Dalej autor kontynuuje temat wizualizacji danych bliskich osobie wykonującej wizualizacje. Powiedzielibyśmy ,,osobistych”. Znaczenie tych wizualizacji zależy od wiedzy obserwatora na temat danego przedmiotu.

Z wymienionych ciekawych projektów:

Nicholas Felton – projektant, który co roku na tej stronie publikuje raport o tym, co się działo w jego życiu w poprzednim roku. Wizualizuje informację o tym z kim się spotykał, co robił, gdzie był, co czytał. Gdy zmarł jego ojciec przygotował taki raport podsumowujący życie ojca, z informacjami np. jakie książki były w jego biblioteczce, które z nich dotyczyły podróżowania, które były przewodnikami dla turystów i do których z tych krajów ojciec się wybrał a do których nie. Bardzo osobiste, jednocześnie pokazujące znaczenie kontekstu. Ta sama wizualizacja ma zupełnie inne znaczenie dla osób znających ojca Nicholasa a inne dla przypadkowych odbiorców.

Tim Clark – projektant, autor między innymi ,,Atlas of the Habitual”, który można zobaczyć tutaj. Nie tylko zbierał dane o swojej lokalizacji przez kilka lat. Również je zwizualizował. Poszczególne lokalizacje otagował, tak by przy wizualizacji pogrupować pokonane trasy w zależności od celu wyprawy. Jedna z otagowanych aktywności to wizyty u jego dziewczyny, z którą po jakimś czasie zerwał. Powtarzający się przez jakiś czas wzorzec odwiedzin określonej dzielnicy znikł w chwili zerwania. Dla osoby znającej tę historię ,,analiza” tego wzorca ma inną wartość i jest inaczej odczytywana niż dla przypadkowego czytelnika.

Kristian Cvecek – fotograf robiący zdjęcia świetlikom. Przykładowe fotografie znaleźć można tutaj. Również w tym przypadku im więcej wiemy o kontekście tym bardziej losowe mazaje na fotografii zamieniają się w historię o przewidywaniu pozycji świetlika na bazie jego przeszłych pozycji.

3 thoughts on “Recenzja książki ,,Data points”, Nathan Yau, część pierwsza”

  1. Wpisy z drugą i trzecią częścią, oprócz tagu 'recenzja’, mają jeszcze tag 'Data Points’. Na początku sugerowałem się tylko tym brakującym tagiem i nie mogłem znaleźć pierwszej części recenzji.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *