Dziś wypada 15 rocznica śmierci Zbigniewa Herberta. Z tej okazji Polskie Radio przygotowało specjalny serwis z informacjami o życiu artysty [link tutaj http://herbert.polskieradio.pl/]. Na tej stronie można naleźć wiele ciekawych materiałów, ale my dziś nie o tym.
Od dłuższego czasu chciałem przygotować na tę okazję coś związanego z Jego wierszami. Powstało kilka wizualizacji częstości występowania słów w wierszach, kontekstowych miar podobieństwa, drzewa współwystępowania. Ale wszystkie one jednak były wewnętrznie sprzeczne z pracami Herberta. Nawet jeżeli nawiązywały do literek, których On używał to nic o Nim nie mówiły. Statystyka jest często używana by pokazać trendy, nurty, najczęstsze wzorce, usunąć niepotrzebne szczegóły. A studium przedmiotu uprawiane przez Herberta polegało na czymś zupełnie przeciwnym. By skupić się na szczegółach tak bardzo, by odsłoniły one swoje piękno, uwolniły przyjemność płynącą z ich studiowania.
No dobrze. Może więc zamiast budować wykres, który pokaże 100 wierszy jednocześnie nie pokazując żadnego, spróbujemy poszukać szczegółów i detali w jakimś obiekcie codziennego użytku?
Raport „Szkolnictwo wyższe w Polsce”
Kilka dni temu Ministerstwo upubliczniło drugą [ostateczną?] wersję raportu „Szkolnictwo wyższe w Polsce”. Informację o niej znaleźć można między innymi tutaj. Napiszę kiedyś więcej o tym raporcie [Samo ministerstwo nazwało ten raport ,,Fotografia polskiego szkolnictwa wyższego 2013” co jest bardzo trafną nazwą, fotografię bowiem w przeciwieństwie do obrazu można robić automatycznie i bezrefleksyjnie, ale to temat na inny wpis]. Dziś chciałbym skupić się na jednym z wniosków z tego raportu. Podążyć go i zobaczyć czy uda nam się coś ciekawego odkryć. Czy znajdziemy przyjemność w wertowaniu stosów liczb? Czy spojrzymy na te same liczby w inny sposób, poszerzając naszą wiedzę o przedmiocie?
Przyjrzymy się atrakcyjności Polski dla zagranicznych studentów [wykres 22 ze wspomnianego raportu].
Moją uwagę przykuły dwa zdania: ,,Zwiększającą się atrakcyjność Polski dla zagranicznych studentów potwierdzają dane dotyczące programu Erasmus” i ,,w efekcie w roku akademickim 2011/12 liczba studentów przyjeżdżających na polskie uczelnie stanowiła już niemal 60% liczby studentów wyjeżdżających z Polski”. Pierwsze napisane w bardzo marketingowym stylu, traktujemy zwiększającą się atrakcyjność jako coś oczywistego i szukamy danych do poparcia tezy. To ma być raport czy broszurka marketingowa?
Na początku zastanowiło mnie, czy wzrost liczby zagranicznych studentów jest związany z rosnącą atrakcyjnością studiów w Polsce, czy też z ,,globalnie rosnącą” mobilnością. Przecież może być tak, że liczba studentów chcących wyjechać z innych krajów rośnie szybciej niż liczba studentów przyjeżdżających do naszego kraju, co znaczyłoby, że atrakcyjność maleje a nie rośnie. A może nasza atrakcyjność rośnie szybciej niż innych krajów? W każdym razie widzimy, że aby zrozumieć co oznacza atrakcyjność musimy spojrzeć na to co się dzieje u sąsiadów.
Inne (lepsze?) źródło danych
Zacząłem szukać innych źródeł danych, pozwalających na porównanie liczb studentów pomiędzy krajami. Dopiero wtedy zauważyłem, że wykres z raportu ministerstwa dotyczy liczby studentów Erazmusa, ale wnioski są prezentowane tak, jakby dotyczyły wszystkich studentów. Może studenci Erazmusa to zdecydowana większość obcokrajowców? A może to nie jest reprezentatywna próba? Zobaczymy.
Szperając po Internecie znalazłem informację o liczbie studentów zagranicznych w raporcie ,,Education at a Glance 2012” (przygotowanym nomen omen przez OECD) [tabela z danymi tutaj].
Przyjrzyjmy się tym liczbom bliżej. Z raportu OECD wynika, że do Polski w roku 2010 przyjechało 18 356 studentów z zagranicy, a w roku 2000 przyjechało ich 6 126. Przyjezdni studenci Erazmusa stanowią więc znacznie mniej niż połowę całkowitej liczby zagranicznych studentów. Co więcej zgodnie z raportem OECD liczba studentów z zagranicy zwiększyła się w okresie 2000-2010 trzykrotnie, podczas gdy patrząc na dane z Erazmusa wzrost wyglądał na ponad 10 krotny.
Ok, może i nie jesteśmy 10 razy bardziej atrakcyjni, ale przynajmniej 3 razy!
Drążmy dalej.
Zgodnie z raportem OECD całkowita liczba studentów wyjeżdżających z Polski w roku 2010 to 48 582. Czyli liczba studentów przyjeżdżających do wyjeżdżających jest daleka od stosunku 0.6 / 1 wynikającego z danych Erazmusa, a wymienionego w raporcie ministerstwa, a wynosi 0.38 / 1 zgodnie z danymi OECD. Swoją drogą, to że tak wielu studentów wyjeżdża z Polski to może i powód do zadowolenia. Jeżeli tylko wrócą ze zdobytym doświadczeniem.
Drążmy dalej. Zaczęliśmy od zastanawiania się, jak przyrost liczby zagranicznych studentów w Polsce (prawie 3 razy) ma się do zmian w liczbie zagranicznych studentów w innych krajach. Zgodnie z raportem OECD liczba studentów zagranicznych wzrosła we wszystkich krajach z 2.07 miliona do 4.12 miliona, czyli prawie dwa razy. W takim razie względna atrakcyjność Polski dla studentów z zagranicy wzrosła 1.5 razy a nie 3x [czy 10x jak początkowo myślałem].
Drążmy dalej.
Czy właściwie jest sens porównywać mobilność w Polsce z mobilnością w Korei (tam liczba zagranicznych studentów wzrosła z 3 do prawie 60 tysięcy) czy z Meksykiem (spadła z 2.5 tys do 1.9 tys)? Rozsądniej jest patrzeć na zmiany względem sąsiednich krajów. Jak sytuacja wygląda u naszych sąsiadów?
Czechy wzrost ponad 6x (z 5.5 tys do 35 tys)
Estonia wzrost 3x (z 0.9 tys do 2.6 tys)
Niemcy wzrost o 40% (z 187 tys do 263 tys)
Slowacja wzrost ponad 5x (z 1.5 tys do 8.4 tys)
Atrakcyjność naszych uczelni dla zagranicznych studentów rośnie wolniej niż u południowych sąsiadów, rośnie szybciej niż u zachodniego sąsiada, ale tylko gdy patrzymy na zmianę procentową. Studentów zagranicznych jest tam znacznie więcej niż u nas.
W komentarzach do tego wpisu znajduje się dyskusja dotycząca specyfiki Czech i Słowacji. W tych krajach ponad połowa studentów zagranicznych pochodzi z kraju sąsiedniego.
Mając te dane można by wręcz uzasadniać twierdzenie, że nasza względna atrakcyjność jest coraz mniejsza!
Z raportu ministerstwa wynika, że ponad jedna trzecia studentów zagranicznych pochodzi z Ukrainy i Białorusi (to nie są kraje OECD, więc nie ma informacji o tym ilu studentów przyjeżdża do nich). Co dodatkowo sugeruje, że o naszej atrakcyjności należy myśleć lokalnie. Zresztą gdy spojrzymy gdzie wyjeżdżają studenci z Ukrainy to okaże się, że Polska jest u nich na trzecim miejscu pod względem popularności [po Rosji i Niemczech], w przypadku Białorusi Polska jest na drugim miejscu nieznacznie ustępując Rosji.
Temat ten można oczywiście dalej drążyć, pozostawiam tę przyjemność już czytelnikom.
Moim zdaniem jest coś urzekającego w takich historiach. Gdy pierwszy wykres coś pokazuje, ale im bardziej zagłębiamy się w daną historię, tym bardziej okazuje się, że rzeczywistość jest inna, ,,odwrotna”, bogatsza, ciekawsza.
Poznawszy tę rzeczywistość możemy teraz wrócić do punktu w którym za pomocą wykresu będziemy chcieli ją pokazać taką jaką ona jest.