Ostatnio natknąłem się na tytułowy cytat i aby go zapamiętać musiałem go gdzieś zapisać. A gdzie lepiej zapisać niż w tytule pisanego wpisu?
Dzisiaj będzie o raporcie ,,Bilans Kompetencji…”, który został opracowany na zlecenie Urzędu Miasta Krakowa w tym roku. Będzie oczywiście wykres, trochę narzekań, a na koniec napiszę trochę o własnych doświadczeniach dotyczących edukacji wyższej. Ponieważ część czytelników bloga to osoby związane z uczelniami (studenci, doktoranci, pracownicy), więc może urodzi się z tego ciekawa dyskusja?
Niech wprowadzeniem do raportu (raport można pobrać z tej strony) będzie kilka zdań z strony portalu krakow.pl:
W 2012 Urząd Miasta Krakowa zlecił przygotowanie raportu „Bilans kompetencji i potrzeb krakowskiego ośrodka naukowego”. Raport jest analizą podaży ze strony uczelni wyższych oraz popytu ze strony organizacji biznesowych w branżach BPO i IT, a dotyczy: wiedzy, umiejętności, zdolności i innych atrybutów znaczących dla pracodawców w badanych branżach. Pozwoli on m.in. na dostosowanie programów kształcenia przez uczelnie wyższe do potrzeb firm z tego sektora. Jest też informacją dla osób wybierających ścieżkę kształcenia dotyczącą kompetencji, które warto rozwijać z uwagi na to, że liczą się na rynku pracy.
Pierwszym zdaniem ww. raportu jest
Temat dopasowania oferty edukacyjnej do potrzeb rynku pracy staje się coraz ważniejszym zagadnieniem, zarówno z perspektywy biznesu, jak i uczelni wyższych.
Dosyć jasne jest więc, że mamy do czynienia z raportem przygotowanym po to by określić jakie kompetencje (słowo ,,kompetencje” jest nadużywane w raporcie, będę go więc też nadużywał w tym wpisie) są pożądane przez przemysł (głównie outsourcing), a wiedzę o potrzebach wykorzystać do lepszego przygotowania oferty edukacyjnej uczelni wyższych. Jest to odpowiedź na coraz popularniejsze oczekiwania, że dobra uczelnia wyższa to taka, której absolwenci już pięć lat przed zakończeniem studiów są gotowi do pracy w korporacji bez żadnego dodatkowego przeszkolenia.
Mój główny problem z tym raportem polega na tym, że uważam, że jeżeli dobra uczelnia chce opracować program edukacyjny, który wpłynie na absolwentów za pięć lat, i chce kształcić absolwentów, którzy będą konkurencyjni przez kolejne 45 lat (optymistyczny scenariusz to emerytura w wieku 67 lat) to zamiast pytać co dzisiaj jest potrzebne na rynku powinna zastanowić się co potrzebne będzie jutro.
Hasłem dla władz dobrej uczelni (i ministerstwa) powinno być motto hokeisty Wayne’a Gretzky’iego ,,Jadę tam gdzie krążek będzie, a nie tam gdzie był”. Łatwo powiedzieć, trudniej wykonać. Poniższy wpis składa się z dwóch części, pierwsza dotyczy raportu a druga dotyczy moich doświadczeń z usprawniania oferty edukacyjnej.
Raport ,,Bilans Kompetencji…”
Zacznę od tego, że polecam przeczytanie tego raportu. To bardzo ciekawe doświadczenie. Można sobie stroić żarty ze stabelaryzowanego podejścia do oceny sytuacji (i poniżej będę stroił sobie żarty), ale jest to bardzo ciekawa inicjatywa. Poniższe krytyczne komentarze można traktować jakie sugestie co moim zdaniem warto usprawnić w tego typu działaniach, które z pewnością są potrzebne. A ten raport, nawet jeżeli nie przyda się radom programowym, to przynajmniej przyda się absolwentom, by wiedzieli czego warto się douczyć by wpisać do CV. Zobaczmy więc co jest w tym raporcie.
Cytując ,,W tym celu w pierwszej fazie projektu zebraliśmy oczekiwania ze strony instytucji biznesowych, które prezentujemy w formie uniwersalnego słownika kompetencji poszukiwanych przez firmy BPO/SSC i ITO/IT w Krakowie.” a później ,,W drugiej fazie projektu zebraliśmy informacje od przedstawicieli kilkudziesięciu kierunków studiów na krakowskich uczelniach. Informacje te dotyczą zakresu w jakim osiągane są efekty kształcenia oczekiwane przez firmy BPO/SSC oraz ITO/IT oraz tego gdzie tkwią bariery w dostosowywaniu oferty edukacyjnej do wymagań rynku pracy”.
Kompetencje
Opracowano listę ponad dwudziestu kompetencji. Przyjrzyjmy się kilku z nim. Moją uwagę szczególnie zwróciły: Umiejętności matematyczne zdefiniowane jako ,,Przeprowadzanie różnych operacji matematycznych”, czy Obsługa pakietu MS Office, OpenOffice lub Google Docs zdefiniowane jako ,,Wykorzystywanie w efektywny sposób możliwości podstawowych pakietów oprogramowania biurowego”.
Aby mieć 4 w umiejętnościach matematycznych trzeba bezbłędnie przeprowadzać podstawowe operacje arytmetyczne na dużych liczbach bez kalkulatora (taki branżowy dowcip).

W przypadku kompetencji ,,programowanie w Java” (ta się z pewnością przyda za 45 lat) aby zdobyć 5 trzeba wykraczać poza możliwości języka pisząc własne kompilatory lub sterowniki. Własne kompilatory do bytecodu dla javy? To dopiero wysokie wymaganie 😉

W przypadku kompetencji ,,obsługa pakietu office” (bez żartów, mówimy o branży IT), aby mieć 4 trzeba umieć formatować nagłówki i dbać o wizualny wygląd dokumentu.

Podsumowując. Z pewnością miłośnicy tabelek uważają, że musi być tabelka określająca poziom umiejętności, ale powyższe trzy to raczej żart. Definicji kompetencji jest więcej, odsyłam do raportu (np. taka tabelka dla kompetencji ,,Dyspozycyjność czasowa” czy ,,Komunikacja ustna”).
Patrzenie w przyszłość
Autorzy podjęli też próbę przewidzenia co będzie ważne w przyszłości, a dokładniej za 5 lat. Pytano więc o to, które kompetencje będą potrzebne za 5 lat. Cytując ,,Unikalnym na skalę województwa i kraju aspektem przeprowadzonej w raporcie analizy jest uwzględnienie nie tylko fotograficznego obrazu popytu na kompetencje w branżach BPO/SSC i ITO/IT w Krakowie, ale również uwzględnienie perspektywy długofalowej”.
Poniższa tabelka podsumowuje uzyskane wyniki. Na pierwszym miejscu ex aequo jest 15 kompetencji.

Ekonomia nauczania
Jeżeli na uczelnie wyższą spojrzymy jak na firmę, która świadczy usługę edukacyjną, to można pomyśleć, że warto spojrzeć przez pryzmat okularów ,,podaż/popyt”. Co prawda nie jest to klasyczny model producent/konsument, bo uczelnia otrzymuje pieniądze od ministerstwa a usługę świadczy dla studentów. Studenci będą najprawdopodobniej pracować w wielu różnych firmach oczekujących od nich różnych umiejętności przez kolejne 45 lat.
W raporcie pominięto tę komplikację i przedstawiono tabelkę podaż/popyt. Nie będę komentował poniższego rysunku, liczenie średniej z liczb, które opisują bardzo różne poziomy znajomości kompetencji jest bez sensu (przypomnijmy czym jest 4 dla umiejętności matematycznych), opisy tych osi jest zagadkowe, ale wykres w raporcie jest i wygląda mądrze.

Dla spostrzegawczych: na tym wykresie jest 21 punktów i 23 nazwy kompetencji. Znajdź dwie nazwy kompetencji bez swoich kropek.
Moje doświadczenia
Krytykować jest (relatywnie) łatwo. Trudniej coś zaproponować. Moim zdaniem aby mieć mandat na krytykę trzeba mieć propozycję na to co można zrobić lepiej.
Więc moim zdaniem warto stawiać duży nacisk na kształcenie podstawowe, na kreatywne rozwiązywanie problemów, na umiejętność krytycznego patrzenia na rozwiązania cudze i swoje, na elastyczność, na umiejętność komunikacji w zespole i umiejętność planowania.
Jak takie umiejętności rozwijać prowadząc konkretne przedmioty? Pozwolę sobie jako odpowiedź opisać jak wygląda zaliczenie przedmiotu ,,Modele liniowe i mieszane”, który prowadzę na MIMUW.
Zaliczenie jest na podstawie pięciu projektów, suma punktów z projektów przekłada się na końcową ocenę. Projekty są realizowane w grupach, pierwsze cztery projekty w grupach do dwóch osób, piąty projekt w grupach do pięciu osób.
Problem z projektami realizowanymi w grupach polega na tym, że trudno ocenić osobę, bo im silniejsza współpraca tym efekt jednej osoby jest trudniejszy do określenia. Ale czy celem jest łatwość wystawiania oceny czy edukacja?
Projekty w parach mają też tę wadę, że tworzą się ,naturalne pary’, albo chłopak-dziewczyna, albo współlokatorzy, albo dobrzy znajomi. Para osób, które się dobrze znają i łatwiej jest im współpracować. Ale to co chcemy rozwijać, to umiejętność pracy w zespołach, których członków nie zna się bardzo dobrze, a być może w ogóle. Więc wykorzystując chęć studentów do kolekcjonowania punktów premiuję dodatkowo punktami projekty realizowane przez pary inne niż poprzednio. Robisz trzeci projekt za każdym razem z inną osobą? Plus 2 punkty do wyniku z projektu.
Chcemy się uczyć na sukcesach i porażkach innych. Co zrobić by studenci uczyli się na przykładzie projektów innych studentów? Pięć najlepszych raportów z każdego projektu jest publicznie prezentowanych przez autorów dla wszystkich studentów z grupie. A później w grupie rozmawiamy w którym rozwiązaniu co było dobre a co złe, co można poprawić a co warto wykorzystać. Dodatkowo ćwiczy to umiejętność prezentacji raportów, coś co w przyszłej pracy robi się na co dzień.
Jak rozwijać inicjatywę i kreatywność? Ja to robię niedookreślonymi zadaniami. Będąc studentem miałem czasem do wykonania raporty, które składały się z wykonania np. dziesięciu podzadań, każde wykonane podzadanie to jeden punkt. Jest to bardzo przejrzysty sposób oceniania, ale jego wadą jest zarzynanie kreatywności i inicjatywy. Niedookreślone zadanie, to takie, które mówi po co jest zadanie (demonstracja umiejętności modelowania) ale nie mówi krok po kroku jak należy to zadanie wykonać. Studenci muszą sami zaplanować rozwiązanie tak, by pokazać, że posiadają wymagane umiejętności a jeżeli nie wykażą się inicjatywą to ich rozwiązanie będzie gorsze niż wszystkie pozostałe. Ponieważ później publicznie omawiamy rozwiązania to można się wiele nauczyć z bardzo różnych sposobów rozwiązania tego samego zadania.
Pierwszy i ostatni projekt jest oceniany w połowie przeze mnie a w połowie przez wszystkich studentów z grupy. Ma to wiele zalet. Przykładowo: delegowanie części ,,władzy prowadzącego do oceniania” stwarza miejsce do partnerskiej rozmowy na temat wad i zalet różnych rozwiązań. Z obserwacji mogę powiedzieć też, że chęć ,,bycia docenionym przez grupę” pcha studentów do większego wysiłku niż gdy ocena jest tajna wystawiana tylko przez prowadzącego.
Jest jeszcze kilka punktów, ale o tym w przyszłości. Muszę też dodać, że trafili mi się bardzo pracowici, chętnie do eksperymentowania i rozsądni studenci, bez nich byłoby dużo trudniej.
A Wy, jakie ciekawe rozwiązania stosujecie podczas zajęć dydaktycznych?
Jeżeli chodzi o patrzenie wprzód jeżeli chodzi o uczenie się konkretnych umiejętności, uważam, że to szalenie trafna uwaga i takie analizy rynku są potrzebne. Moje zainteresowanie statystyką rozbudził Hal Varian, główny ekonomista Google’a i autor „Biblii Mikroekonomii” a której dane było mi się uczyć.
Powiedział kiedyś, udzielając wywiadu McKinsey Quarterly: „I keep saying the sexy job in the next ten years will be statisticians. People think I’m joking, but who would’ve guessed that computer engineers would’ve been the sexy job of the 1990s?”
Uważam, że to tacy ludzie powinni mieć wpływ na naszą przyszłość, to oni już zaprezentowali sobą dobre zrozumienie potrzeb rynku.
Piszący raporty dla państwowych instytucji mogliby się sporo od nich nauczyć 🙂
Moim zdaniem problemem tego raportu jest, że miesza dwie kategorie: postawy (np. uczciwość) z umiejętnościami (np. język angielski). O ile od uczelni można wymagać by rozwijała umiejętności to trudno oczekiwać by istotnie wpłynęła na postawy.
@Dyslektyg, uniwersytety mogą kształtować postawy takie jak dbałość o szczegóły, solidność, uczciwość, tolerancja (prowadzący dają przykład). Co więcej takie kształtowanie postaw jest nawet wpisane w misję np. Uniwersytetu Warszawskiego.
Mogą ale nie muszą.
Wszyscy bierzemy udział w dyskusji, czego spodziewamy się po absolwentach uczelni wyższych, czy chodzi tylko o umiejętności?
Krytyka raportu, szczególnie ta z pierwszej części wpisu, czy później z podsumowanie jest moim zdaniem odrobinę niesprawiedliwa. Sami autorzy są świadomi tego, że na perspektywy rynku pracy należy patrzeć długofalowo, a nie zajmować się tylko tym, co „tu i teraz”. Cytując:
„Jesteśmy dalecy od powszechnie spotykanego przekonania, że to zawsze uczelnie muszą się dopasować do rynku pracy. Naszym zdaniem mogą, a nawet powinny, również w pewien sposób go kształtować. Jesteśmy zdania, że z jednej strony oferta edukacyjna uczelni powinna zaspokajać zapotrzebowanie pracodawców (już teraz jasne jest, że aby było to możliwe, modyfikacji wymagają nie tylko programy nauczania, ale również metody i techniki prowadzenia zajęć), z drugiej jednak strony oferta edukacyjna powinna być bardzo mocno nastawiona na przyszłość i zapewnienie kadr, które przyciągną do Krakowa również procesy wyższego rzędu (tzw. KPO, Knowledge Process Outsourcing).”
Czy później już w kwestii samego dostosowywania oferty edukacyjnej:
„równie ważne co treści nauczania są także stosowane metody nauczania, które umożliwiają osiągnięcie określonych efektów kształcenia (zwanych również efektami uczenia się).”
Odnośnie wykresu i „liczenie średniej z liczb, które opisują bardzo różne poziomy znajomości kompetencji jest bez sensu” – ja rozumiem to tak, że opis kompetencji i ich poziom skonsultowano i przedstawiono ankietowanym firmom i one zgłaszały zapotrzebowanie na kompetencje „X” na poziomie „Y”. Można się sprzeczać, czy osoba, która „przeprowadza bezbłędnie podstawowe działania arytmetyczne, bez pomocy kalkulatora, nawet na większych liczbach i złożonych działaniach matematycznych” rzeczywiście zasługuję na „4” w pięciostopniowej skali, ale tak rozumieją tę kompetencję ankietowane firmy. Więc nie widzę tu wielkiego nadużycia.
A w ogóle raport bardzo mi się podobał od strony wizualno-typograficznej, przyjemnie się go czytało.
@Grzegorz,
Zaznaczałem kilkukrotnie, że moim zdaniem raport warto przeczytać, że to dobra inicjatywa więc nie uważam by jakakolwiek dalsza krytyka była niesprawiedliwa.
Jeżeli chodzi o wykonanie, to kilka rzeczy moim zdaniem można było zrobić znacznie lepiej i te rzeczy chciałem zaznaczać.
Jedna z tych rzeczy to perspektywa, trzeba jasno powiedzieć o jakiej perspektywie myślimy, czy o zapotrzebowaniu aktualnym lub w perspektywie pięć lat, czy w perspektywie trzydziestu lat. W raporcie moim zdaniem skupiono się na tej pierwszej opcji a myślę, że pięć lat to zbyt krótka perspektywa. Z drugiej strony, jeżeli chce się być liderem outsourcingu to pewnie trzeba skupić kształcenie się na dzisiejszych potrzebach, tyle czy to dobry kierunek?
Druga z rzeczy, które mi się nie podobały, to brak skalibrowania skal dla umiejętności. Przytoczone trzy przykłady dla trzech różnych umiejętności pokazują brak rozsądnej kalibracji.
Trudno mi znaleźć stanowisko na którym przydaje się umiejętność operacji na dużych liczbach bez kalkulatora.
Co więcej wydaje mi się, że operacje arytmetyczne na małych liczbach i dużych liczbach są tak samo skomplikowane, to są proste algorytmy i dodawanie dwóch dwudziestocyfrowych liczb rządzi się tymi samymi prawami do dodawanie dwóch dwucyfrowych liczb.
Umiejętności matematyczne, która mogą być przydatne na prawdziwych stanowiskach, a które nie znalazły się na skali, to algorytmy szukania wartości minimalnych / maksymalnych funkcji, rozkłady macierzy, algebra liniowa itp. I to są prawdziwe przykłady potrzeb z projektów dla banków czy dużych firm doradczych.
Podejście, że te skale skonsultowano z różnymi firmami i dlatego uznajemy je za rozsądne, do mnie nie przemawia. Pasuje mi to do tytułu tego wpisu. Zawsze można policzyć średnią ale czy średnia 3.5 dla znajomości javy wyliczona z połowy odpowiedzi ,zupełny brak umiejętności’ i połowy odpowiedzi ,geniusz java’ jest porównywalna ze średnią 3.5 dla umiejętności językowych oznaczających, że każdy kandydat musi znać obcy język na średnim poziomie?
Nie, nie jest porównywalna.
W każdym razie cieszy mnie, że jako najbardziej pożądane cechy w tych analizach wychodziły inicjatywa i kreatywność. Trzeba się teraz zastanowić jak je rozwijać u studentów.
I jeszcze jeden cytat:
„Jak wskazują przedstawiciele firm w dużej mierze poziom tych kompetencji mógłby być podwyższany przede wszystkim w trakcie realizacji projektów zespołowych w trakcie studiów. Wówczas osoby zyskałby realne doświadczenia, a nie tylko dowiedziały się na czym polega skuteczna praca w grupie lub jakie są techniki wpływu. Najlepiej jeśli takie zajęcia odbywałyby się na realnych problemach i studiach przypadków, a kończyły się napisaniem raportu i prezentacją jego wyników.”
@Grzegorz,
Propozycja by więcej było projektów zespołowych zakończonych raportami to oczywiście dobry pomysł.
Ja na studiach magisterskich (ponad dziesięć lat temu) miałem większość przedmiotów ze statystyki opartych na grupowych projektach zakończonych raportami.
Naszej edukacji potrzebna jest, jeżeli nie rewolucja, to przynajmniej duża zmiana. Potrzebnych jest znacznie więcej pomysłów niż 'więcej projektów w grupach’.
Chciałbym się odnieść do pomysłów na techniki dydaktyczne z perspektywy mojego niedługiego stażu w tej branży. Przede wszystkim tak jak zauważył Dyslektyg pomieszane zostały zupełnie różne koncepcje efektu nauczania jak wiedza i postawa, którą dzisiaj modnie jest nazywać kompetencjami, które z kolei kształtuje się czymś co modnie jest nazywać edukacją pozaformalną (wg. Krajowych Ram Kształcenia). W moim odczuciu pomijajac nazyw tego zjawisko bardzo istotne jest że ten temat pojawił się w dyskusji w świecie edukacji nie tylko wyższej.
W chwili obecnej mamy edukacje bardzo sformalizowaną na każdym jej szczeblu (wg. Kena Robinsona: stworzoną dawno temu na kształt i potrzeby industrializmu). Jasnym jest, że dzisiaj ta formuła najzwyczajniej w świecie nie działa. W codziennej pracy przeszkadza mi ogromnie, że studenci (i zarówno wykładowcy) bardzo mocno optymalizują się pod ocenianie. Zdaje się, że ostatecznym celem prowadzenia zajęć jest wystawienie ocen na końcu, a studenci z kolei nauczyli się, że odpowiedz jest zawsze prawidłowa i w ogóle jakaś istnieje. Bardzo cieżko mi jest spytać studenta o zdanie, np. co Pan/Pani myśli o wynikach tego eksperymentu/zadania – zauważyłem, że jest to niezwykle trudne pytanie, bo otwarte.
Z moich obserwacji informatyki najlepiej ludzie uczą się eksperymentując, popełniajać błędy, parafrazując programy z internetu i od kolegów. Tymczasem żadnych z tych aktywności programowo nie wspieramy a często nawet stygmatyzujemy (programowo nie znaczy że prowadzący nie robią tego z własnej inicjatywy). Co do samych prac w grupach i projektowych to w istocie uczy to świetnie współpracy i inicjatywy, ale to co moim zdaniem jest bardzo w nich jest istotne (a często pomijane jako takie) jest to, że zawyczaj wykonanie takich projektów nie kończy się z góry spodziewanym efektem. Fascynujące dla mnie i studentów jest zadać zadanie/projekt, który z góry nie ma spodziewanego rezultatu a stopień jego wykonania zależy jedynie od inicjatywy samych wykonujących – strasznie trudno jest zainspirować studentów do takiej pracy („najmniejsza linia oporu” – jest sposobem bardzo często wybieranym) a jeszcze trudniej coś takiego sprawiedliwie ocenić. Na początkowych swoich zajęciach zawsze miałem dokładnie przygotowany plan zajęć, co powiedzieć i szkice programów. Z biegiem czasu doszedłem jednak do wniosku, że lepiej pokazywać studentom jedynie kawałki rekwizytów do zajęć i niech składają z tego rozwiązania. Studenci też bardzo boją się używać przy mnie gotowych fragmentów znalezionych w internecie bądź z książek – przecież tak wygląda lwia część pracy programistów. Niech eksperymentują i niech dokonują pomyłek, niech szukają gotowych rozwiązań i je kreatywnie transformują na własne potrzeby.
Odsyłam jeszcze do króciutkiego wykłady genialnego teoretyka edukacji Kena Robinsona: https://www.youtube.com/watch?v=zDZFcDGpL4U
@mich,
To o czym mówi Ken Robinson i inni mu podobni dosyć trafnie wskazuje czego unikać.
Problem z 'odtwarzaniem treści dydaktycznych zgodnie ze schematem nie patrząc na to kto nas słucha’ to brak atrakcyjnej alternatywy.
Nie udało mi się znaleźć nigdzie dobrych przykładów jak dobrze prowadzić zajęcia z np. programowania w języku X.
Są podręczniki, ale przecież omawianie podręczników to strata czasu, każdy może, i powinien sam sobie je przeczytać.
Ja z tego powodu od jakiegoś czasu rezygnuję z wykładów podczas kursu programowania w R na rzecz dobrowolnych konsultacji.
W każdym razie podejście typu MOOC z forum, na którym można wymieniać się doświadczeniami na razie wydaje mi się jednym z sensowniejszych.
Nieustannie zastanawiam się jak jeszcze można by zmienić sposób prowadzenia zajęć, by były one lepiej dostosowane do ,,pożądanych kompetencji”,
wszelkie pomysły mile widziane.
Osobiście jestem odrobinę sceptyczny do wszystkich prognoz dłuższych niż 5-10 lat, bardziej mi one podpadają pod futurologię niż prognozowanie. Stąd mnie akurat nie przeszkadzał wybór takiego horyzontu czasowego. O perspektywie 5-10 lat jesteśmy w stanie coś powiedzieć, a pozwolę sobie wysnuć tezę, że im dalej w przyszłość takie prognozy wybiegają, tym bardziej są one tylko zgadywaniem (patrz Klub Rzymski i raport „Granice Wzrostu”). A czy kształcenie studentów tak, żeby „kompetencje”, z którymi wychodzą z uczelni realizowały zapotrzebowania firm outsourcingowych jest dobre, czy złe – moim zdaniem jest trochę tak, i trochę nie. Tym bardziej, że najbardziej pożądanymi kompetencjami są inicjatywa i innowacja, akurat obie te kompetencje w „gospodarce opartej na wiedzy” są istotne. Byłoby fantastycznie gdyby na przykład IBM postawił, nam, w Krakowie kolejne Watson Center, a nie centrum rozliczeniowe, ale na to chyba musimy trochę poczekać, a w międzyczasie przekonywać, że warto i że znajdź się wystarczająco dużo bystrych osób, żeby w nim pracować. Znajdzie się? Więc może dobrze, że jest miejsce, gdzie młode osoby po studiach mają możliwość obycia się z kulturą korporacyjną, językiem obcym używanym na co dzień, procedurami, których trzeba dotrzymywać. Nie żeby to był docelowy punkt, do którego Polska i Kraków powinien dążyć, ale niezły punkt pośredni.
W kwestii kalibrowania skal kompetencji – czy jesteśmy w stanie ustalić obiektywne i porównywalne skale dla różnych kompetencji, w jaki sposób porównać piątkę dla inicjatywy z piątką dla „Programowania w C++”? Jak dla mnie „5” oznacza, że ktoś jest w danej dziedzinie ekspertem, a to z kolei zależy od kontekstu w jakim tę „eksperckość” badamy, w tym wypadku tym kontekstem jest krakowski rynek firm outsourcingowych. Skoro jest aż tylu specjalistów, że aby być ekspertem w C++ należy pisać „własne kompilatory”, to należy się cieszyć. Z drugiej strony należy zacząć się martwić, że aby być ekspertem w dziedzinie „umiejętności matematyczne” wystarczy tylko „przeprowadzać bezbłędnie zaawansowane działania arytmetyczne (całkowanie, logarytmy, analiza funkcji)”. Mam wrażenie, że akurat ten opis powstał głównie z punktu widzenia firm BPO i absolwentów kierunków humanistycznych, które te firmy zasilają. I w tym przypadku tak właśnie wyglądają oczekiwania. Rozumiem, że w przypadku firm IT sytuacja jest inna i ktoś, kto projektuje kompilatory z wyższą matematyką się zetknął. Czy mi się odpowiada, że aby dostać piątkę w kategorii „umiejętności matematyczne” wystarczy skończyć szkołę średnią i to nie z 5 z matematyki – w żadnym wypadku. Choć mój opis dla „5” zawierałby umiejętność modelowania matematycznego i dobrania właściwego modelu do danego zagadnienia, czy to będzie statystyczny model decyzyjny, programowanie matematyczne, grafowy opis zagadnienia, czy może dynamika opisywana równaniem różniczkowym.
Wracając do kalibracji skal, wydaje mi się, że taki raport ma opisywać rzeczywistość, a nie ją poprawiać/tworzyć. A jeżeli „5” dla tych nieszczęsnych i tak mi bliskich „umiejętności matematycznych” wygląda tak, to albo nasz system edukacji niepotrzebnie męczy uczniów wciskając im do głowy masę niepotrzebnych wiadomości, albo firmy nie wykorzystują potencjału studentów, albo studenci mimo, tak, a nie inaczej skonstruowanych programów nauczania i tak nie wynoszą wystarczającej wiedzy ze szkoły/uczelni. Mam nadzieję, że pierwsze nie jest prawdą. Z drugiej strony, może się mylę, bo zajrzałem właśnie do listy osób tworzących zespół badawczy i widzę tam samych humanistów, żadnego statystyka, matematyka, czy inżyniera.
W pełni zgadzam się z Twoją opinią dotyczącą MOOC. A skoro rozmawiamy o pracodawcach ciekawi mnie jak z ich punktu widzenia wyglądają „papierki” świadczące o ukończeniu kursów w takim modelu?
Kończę już, bo miało być o zmianach w edukacji, a tu taki off-topic :). Ale w tej kwestii jako absolwent krakowskiej uczelni i osoba, która zna krakowski rynek IT trochę od środka mam kilka przemyśleń, postaram się znaleźć chwilę i nimi podzielić.
@Grzegorz,
Dzięki za obszerny komentarz.
Co do prognoz długofalowych to zgadzam się, że jest to futurologia. W końcu ,,jedyną pewną rzeczą jest ciągła zmiana”. Trzeba więc kształcić by przygotowywać do zmian.
Co do rozwoju outsourcingu, jeżeli to jest krok do czegoś większego to świetnie. Ciekawi mnie czy Chiny zamieniając się na jakiś czas w tanią fabrykę, planowały ściąganie nowych technologii do kraju i rozbudzenie wewnętrznego popytu.
Strategia typu: róbmy outsourcing, pokażmy absolwentom technologie, problemy i procesy z dużych firm zachodnich a później pomóżmy im zakładać własne firmy to moim zdaniem dobra strategia.
Co do kalibracji skal, to po Twoich uwagach może już nie przeszkadzają mi tak bardzo same wartości na skalach, przeszkadza mi jednak cały czas liczenie średniej. Nie rozróżnia ona sytuacji gdy niewiele firm potrzebuje np. specjalistów od C++ (i średnia z wszystkich firm może być niska) od sytuacji gdy wiele firm potrzebuje osób znających angielski na poziomie przynajmniej średnim (i średnia z wszystkich firm będzie wyższa).
Ciekawi mnie też jak pracodawcy patrzą na alternatywne formy edukacji.
Nie znam dobrze rynku pracy w Warszawie, ale staram się utrzymywać kontakty z moimi dyplomantami i mam wrażenie, że bardziej niż twarde umiejętności liczą się jednak takie cechy jak charakter, solidność, zaangażowanie. Ale to opinie z nie reprezentatywnej próbki.
Co do liczenia średnich pełna zgoda. W ogóle to jest temat na osobny wpis/artykuł/książkę „Czy średnia jest dobrym estymatorem wartości oczekiwanej? I dlaczego w wielu wypadkach nie.” 😉 I tu akurat widzę, że polska szkoła, nawet nie uczelnie, ma sporo do nadrobienia. Jak pamiętam ze swoich lat licealnych zagadnień statystycznych praktycznie nie było, liczyło się jedynie nieszczęsne ilości różnych sposobów wyciągania kulek z urn. A problem z powszechnością i nadużywaniem średniej wydaje mi się, że leży w znajomości fundamentów statystyki i w tym wypadku rozróżnienia między wartością estymatora (średniej), a wartością parametru estymowanego. Koniecznością podawania więcej niż jednego parametru opisującego rozkład itd.
Jakiś czas temu widziałem wpis, może nawet na tym blogu(?), że szkoła, w nauczaniu matematyki, powinna odchodzić od arytmetycznego podejścia na rzecz zwiększania ilości zagadnień probabilistyczno-statystycznych w podstawach programowych. Argumentacja była taka, że właśnie te kompetencje będą coraz bardziej potrzebne, choćby w krytycznej analizie tekstów i grafik w gazetach, czy sporządzaniu różnego rodzaju raportów.
@smarterpoland
„Co więcej takie kształtowanie postaw jest nawet wpisane w misję np. Uniwersytetu Warszawskiego”
Rożne wzniosłe rzeczy uczelnie wypisują. Mi do indeksu wpisały „aktywne uczestnictwo w budowie socjalizmu”. Moim zdaniem uniwersytety powinny sobie darować tę część ideologiczną. Nie dlatego, że dotyczy nieważnych rzeczy (wręcz przeciwnie), ale dlatego, że nie są w stanie tego realizować.
Wydaje mi się, że obecnie szkoły wyższe raczej demoralizują ludzi – to znaczy człowiek po uniwerku wychodzi mądrzejszy, ale i cwańszy.
Można by zrobić taki eksperyment: podzielić losowo pierwszoroczniaków na dwie grupy egzaminacyjne. W pierwszej podzielić ludzi na podgrupy, porozsadzać, dać kilku doktorantów do pilnowania. W drugiej wręcz przeciwnie. Po roku powtórzyć eksperyment. Ciekawe byłoby porównanie otrzymanych 2 par rozkładów wyników (a ta swoją drogą: jak porównać takie cztery rozkłady?).
„Wszyscy bierzemy udział w dyskusji, czego spodziewamy się po absolwentach uczelni wyższych, czy chodzi tylko o umiejętności?”
Oczywiście, że nie. W pełni zgadzam się z tym, że „liczą się jednak takie cechy jak charakter, solidność, zaangażowanie”.