Kilka dni temu na portalu TokFM pojawił się artykuł ,,”Żenujący” wynik Polski w corocznym raporcie dot. matek. Lepiej nią być na Białorusi, Węgrzech…”. Słuchy o nim dobiegły mnie z dwóch stron. Z jednej strony rozmawiając ze znajomymi zauważyłem, że wiele osób ów artykuł przeczytało i po lekturze zostało w nich przekonanie, że nawet jeżeli w Polsce urlop macierzyński jest dłuższy, to na Białorusi mamom jest ogólnie lepiej. Z drugiej strony Pan Michał Kowalczyk (Uniwersytet Łódzki i Université de Lorraine) napisał do mnie bardzo ciekawy list, w którym niezwykle szczegółowo przedstawił serię problemów i nierzetelności związanych z wspominanym artykułem. List ten był bardzo wartościowy, wnioski z niego po jedynie drobnych zmianach przedstawię poniżej.
Poruszę problem opierania się na rankingach bez wnikania w to, jakie elementy składowe za nimi stoją. Ten problem często owocuje dziennikarstwem pozbawionym treści (w tym przypadku treść to: problem z dostępnością żłobków, kobietom ciężej znaleźć pracę, jeżeli opiekują się dziećmi), a bogatym w emocje (jesteśmy na 28. miejscu, powinno nam być wstyd, lepiej jest na Białorusi). Drugi problem to kult rankingów, związany z zabobonną wiarą, że szereg parametrów opisujących różne obiekty można zamienić w jedna liczbę i wszystkie porównywane opcje ustawić w rządku od najlepszej do najgorszej. Pułapka rankingów polega też na tym, że bardzo często zamiast sprawdzić, na czym ranking jest oparty kierujemy, się własnym przekonaniem, na czym powinien się opierać. Przykładowo, ranking we wspominanym artykule jest oparty między innymi o procent miejsc w rządzie obsadzonych przez kobiety, ale czytelnik życzeniowo może uważać, że w rankingu wzięto pod uwagę łatwość znalezienia pracy przez kobiety z dziećmi.
Chciałbym też zaznaczyć, że o ile zdanie na temat artykułu mam nie najlepsze i będę bezlitośnie wytykał słabości w argumentacji, to moje osobiste zdanie jest ,,po linii’’ opinii prezentowanych w artykule. Uważam, że bycie matką w Polsce nie jest proste, i że rodziny trzeba bardziej wspierać (wspierać rodziny, a nie jedynie matki – np. dzisiejsza polityka wspierania samotnych rodziców w rekrutacji do przedszkoli prowadzi do patologii, np. w Warszawie wystarczy wziąć rozwód lub żyć w konkubinacie by mieć dodatkowe punkty). Nie uważam jednak, by cel uświęcał środki. Dyskusji o słabych i mocnych stronach pozycji matek nie można opierać o ranking, który ma niewielką wartość merytoryczną. Porównywanie bezsensownych współczynników i robienie afery dla samej afery jedynie psuje atmosferę i utrudnia merytoryczną debatę. Żeby coś poprawić, trzeba zidentyfikować problemy i ich źródła. To nie 28. miejsce w rankingu jest problemem, ani to, że w Polsce jest (?) gorzej niż na Białorusi.
Na czym polega przewaga Białorusi?
Więc wracając do rzeczy. Poniżej kilka cytatów z artykułu oraz komentarzy do nich. Zacznijmy od pierwszego zdania cytowanego artykułu.
,,Lepiej być matką na Białorusi niż w Polsce – między innymi takie wnioski wynikają z tegorocznego raportu fundacji Save The Children”
Czy w rzeczywistości tak jest? To stwierdzenie oparte jest na obserwacji, że w rankingu ,,mother’s index’’ dla krajów rozwiniętych według cytowanego raportu Polska jest na pozycji 28 a Białoruś na pozycji 24. Chciałoby się zapytać ,,I co z tego’’? Zobaczmy, jakie elementy składowe były uwzględniane w konstrukcji indeksu. Poniżej zamieszczam wyciąg dla trzech państw. Te wartości zostały przepisane z tabeli z 55 strony raportu fundacji Save The Children. Pełna wersja raportu znajduje się tutaj, są w nim też dane dla innych państw. Porównajmy kolejne charakterystyki i zastanówmy się, gdzie jest lepiej być matką.
Belarus | Poland | USA | |
Lifetime risk of maternal death (1 in number stated) | 5100 | 13300 | 2100 |
Percent of women using modern contraception | 56 | 28 | 73 |
Female life expectancy at birth (years) | 76 | 81 | 81 |
Expected number of years of formal female schooling | 15 | 16 | 18 |
Maternity leave benefits (days) | 126 | 140 | 84 |
Wages paid percent | 100 | 100 | 0 |
Ratio of estimated female to male earned income | 0,63 | 0,59 | 0,62 |
Participation of women in national government (% seats held by women) | 32 | 22 | 17 |
Under-5 mortality rate (per 1,000 live births) | 6 | 6 | 8 |
Gross pre-primary enrollment ratio (% of total) | 99 | 66 | 69 |
Gross secondary enrollment ratio (% of total) | 96 | 97 | 96 |
Mothers’ Index Rank (out of 43 countries) | 24 | 28 | 25 |
Komentarze do tabeli:
- Ryzyko śmierci podczas porodu, w Polsce jest ponad dwukrotnie mniejsze niż na Białorusi,
- Procent kobiet stosujących nowoczesną antykoncepcję w Polsce jest dwukrotnie niższy niż na Białorusi (choć inne badania, np. to pokazuje że w Polsce ten procent jest równy 58 a nie 28).
- Oczekiwana długość życia kobiety w chwili narodzin, w Polsce o 5 lat większa niż na Białorusi,
- Średnia liczba lat edukacji dla kobiet wynosi w Polsce o rok więcej niż na Białorusi,
- Urlop macierzyński w Polsce jest o dwa tygodnie dłuższy niż na Białorusi, i tu, i tam jest w 100% płatny,
- Nierówność w pensjach pomiędzy kobietami i mężczyznami. W Polsce kobiety zarabiają średnio 59% zarobków mężczyzn, w Białorusi 63%. Procentowo więc na Białorusi jest lepiej, ale jeżeli porównać bezwzględną wartość zarobków, to lepiej jest w Polsce. Z drugiej strony
dosyć naturalne(patrz dyskusja w komentarzach anuszki) jest, że im bardziej kobiety są chronione przez prawo, tym większa dysproporcja zarobków pomiędzy kobietami i mężczyznami. Nie można zjeść jabłka i mieć jabłko. - Obecność kobiet w rządzie jest wyższa na Białorusi (32% vs 22% w Polsce). Choć brzmi to jak marny dowcip biorąc pod uwagę autokratyczny reżim Łukaszenki,
- Śmiertelność dzieci do 5 roku życia jest porównywalna w obu krajach,
- Rekrutacja dzieci na etapie przedszkolnym, w Polsce ponad 30 punktów procentowych mniej niż na Białorusi.
Podsumowując: Zalety macierzyństwa na Białorusi to wyższy procent dzieci w żłobkach i przedszkolach.
Zalety macierzyństwa w Polsce to znacznie mniejsze ryzyko śmierci przy porodzie, dłuższa oczekiwana długość życia, więcej lat edukacji, dłuższy urlop macierzyński.
Czy naprawdę lepiej być matką w Białorusi?
Jedną rzeczą jest wybór wskaźników na podstawie których chcemy scharakteryzować macierzyństwo, inną sprawą jest dobór wag z jakimi te wskaźniki wpływają na pozycję w rankingu. Używając innych wag otrzymalibyśmy inny ranking.
Jest wiele punktów w tym raporcie, za które powinno nam być bardzo wstyd – podkreśla Chutnik. – Te szczegóły są bardzo wyraźnie widoczne w zestawieniach, gdzie widać czarno na białym liczby. Nie wyobrażam sobie też sytuacji, żeby taki raport miał być opracowany w Polsce, np. uwzględniając województwa. To by było przerażające. Zresztą – o ile pojawiają się u nas sporadycznie opracowania dotyczące dzieci, to tych dotyczących zdrowia i sytuacji matek brakuje.
Poziom rekrutacji do przedszkoli i żłobków to jeden bardzo ważny i bardzo duży, ale ciągle jeden punkt. W raporcie inne nie są poruszane. Gdyby przedstawić powyższe wskaźniki w podziale na województwa z pewnością byłoby kilka województw, które miałyby wartości gorsze niż średnie i kilka takich, które miałyby wartości wyższe niż średnie. Przerażające mogłyby być tylko nagłówki w gazetach ,,Województwo XXX jest najmniej przyjazne kobietom’’.
„- Według tabel wypadamy dobrze pod względem chociażby tego, jak matka w Polsce jest zabezpieczona – 20 tygodni urlopu macierzyńskiego, w 100 proc. płatnego – zauważa Chutnik. – Ale to teoria. W praktyce – wiemy, jak jest.
Po co nam liczby skoro, gdy nam nie pasują, to twierdzimy, że ,,wiemy jak jest’’? W raporcie jest zaznaczone, że w Polsce dodatkowo można mieć dwa lata bezpłatnego urlopu, w czasie którego kobieta nie może być zwolniona. W porównaniu z np. USA to wielki luksus.
Podsumowując. W świecie, w którym głos ma ten, kto głośniej krzyczy, sprawdzajmy czy za tym krzykiem stoją argumenty. Po drugie, zamiast czytać i komentować rankingi, zastanówmy się, jakie są największe niezrealizowane potrzeby rodzin. To, że w jakimś rankingu będziemy o 10 pozycji wyżej wcale nie musi oznaczać, że rodziny/matki będą bardziej zadowolone. Warto walczyć o to, co jest ważne: przedszkola, żłobki, powrót do pracy dla matek, które tego chcą, ułatwienia w zatrudnianiu na fragmenty etatów, a nie o pozycję w rankingu.
„Z drugiej strony dosyć naturalne jest, że im bardziej kobiety są chronione przez prawo, tym większa dysproporcja zarobków pomiędzy kobietami i mężczyznami. Nie można zjeść jabłka i mieć jabłko.”
Argument z naturalności jest od czapy.
„Naturalne” to jest nienaukowe słowo-wytrych. Wytłumacz ściśle, na czym miałaby tu polegać naturalność – bo w tej chwili używasz tego słowa na zasadzie „wszyscy wiemy, jak jest”, który to sposób argumentacji jednocześnie krytykujesz u kogo innego. Najwyraźniej chodzi ci o jakiś związek przyczynowo-skutkowy, ale jaki i czy na pewno jest on udowodniony?
W dodatku nie widzę tu nawet korelacji „ochrona prawna – nierówność zarobków”. Z podanej przez ciebie tabeli można zobaczyć, że w USA, gdzie macierzyństwo jest mniej chronione przez prawo, nierówność zarobków jest z grubsza taka sama (trochę większa nawet, niż w Polsce).
Może słowo ,,naturalne” nie jest dobre, lepsze byłoby ,,ekonomicznie uzasadnione jest”.
Patrząc z czysto ekonomicznego punktu widzenia pracodawca zatrudniając kogoś ryzykuje. W przypadku rodziców (teoretycznie obu płci, ale w praktyce częściej kobiet) ryzykuje tym, że pracownik weźmie dwuletni urlop wychowawczy, nie będzie można go zwolnić a jednocześnie nie będzie wykonywał pracy i potrzebne będzie zastępstwo, ryzykuje spóźnieniami bo dziecko zachorowało itp. Pracodawcy najłatwiej rekompensować takie ryzyko mniejszym wynagrodzeniem.
Oczywiście to źle, że są dysproporcje w zarobkach jeżeli wykonywana jest ta sama praca.
Ale nie ma co się dziwić, że ,,parasol ochronny” czy to dla rodzica po urodzeniu dziecka, czy dla osoby przed emeryturą zmniejsza wartość pracownika w oczach pracodawcy i tym samym wpływa na pensje.
W krajach cywilizowanych być może takie czysto ekonomiczne rozważania są przesuwane na drugi plan bo na pierwszym stawiany jest człowiek. Ale pisałem tutaj o sytuacji rzeczywistej a nie teoretycznej.
Właściwie nie wiem jak dokładnie jest z ponoszeniem kosztów opieki nad dziećmi. Taki dwuletni urlop powinien w jak najmniejszym stopniu obciążać pracodawcę, co mógłby zapewnić system ubezpieczeń. Taki dyskryminujący przywilej powinien w równym stopniu obciążać oboje rodziców/opiekunów. Jeżeli takie dwuznaczne dobrodziejstwo dotyczy wyłącznie kobiet, a pracodawca, zwłaszcza nieduży, ponosi istotne koszty, to rzeczywiście trudno się dziwić, że kobiety są widziane jako gorsze pracownice. Przydałaby się jakaś polityka w tej dziedzinie (i nie tylko w tej).
Bezpośrednio finansowo pewnie pracodawca nie jest obciążony urlopem macierzyńskim ani wychowawczym, ubezpieczenie opłacane jest przez państwo.
Ale kosztem dla pracodawcy jest konieczność znalezienia zastępstwa, przyuczenia osoby zastępującej do pracy itp.
Jeżeli rodzic wykonuje bardzo specjalistyczne zajęcie to ciężko może być go zastąpić i kosztowny i czasochłonny może być czas doszkalania.
Moim zdaniem znacznie lepsze byłoby wspieranie fragmentów etatów dla kobiet chcących trochę pracować i trochę być w domu.
Polityka prorodzinna jest potrzebna i trzeba na typ pracować. Pytanie jak wygenerować sensownie zbiór pomysłów które da się ,,wdrożyć”.
Swoją drogą z tymi żłobkami jest niezwykle dziwnie. Wiadomości prasowe zaskakują. Pamiętam jak na początku lat 90-tych przeczytałem o instalacji cyfrowej centrali w województwie koszalińskim. Myślałem, że to ostatni taki upgrade w Polsce, a okazało się, że jeden z pierwszych. Równie zaskakującą wiadomość dotyczącą postępu wyczytałem w prasie lokalnej mojego rodzinnego Szczecinka wyczytałem w zeszłym roku – o założeniu żłobka. Już mnie ten temat nie interesuje i pomyślałem, że to jeden z wielu… Ale nie. Okazało się, że to pierwszy od 1996 r.! (chociaż działający w ograniczonych godzinach). Aż dziw, że populacja tego 40-tysięcznego miasta spadła w ciągu ostatnich 15 lat tylko trochę.
Ja domyślam się, że twoje wytłumaczenie słowa „naturalne” będzie właśnie takie. Ale chodzi o dowody, a nie o to, co się komu zdaje. Jeszcze raz pytam: jak wytłumaczysz mój przykład:
„Nie widzę tu nawet korelacji „ochrona prawna – nierówność zarobków”. Z podanej przez ciebie tabeli można zobaczyć, że w USA, gdzie macierzyństwo jest mniej chronione przez prawo, nierówność zarobków jest z grubsza taka sama (trochę większa nawet, niż w Polsce).”
?
Chodzi mi właśnie o unikanie przemycania takich pozornych oczywistości. Bo wówczas człowiek przestaje się zastanawiać nad kontrprzykładami, gdzie te oczywistości jakoś nie działają.
Ok, alternatywne spojrzenie na problem zawsze jest cenne więc dzięki za inny punkt widzenia.
Do tego jeszcze wrócę. W każdym razie korelacja pomiędzy liczbą dni urlopu a kolumną opisująca dysproporcje zarobków jest dodatnia i wynosi 0.18.
Czy to dużo czy mało o tym a chwilę.
Tutaj: http://tofesi.mimuw.edu.pl/~cogito/smarterpoland/Raporty/urlopVsDochod.png znajduje się wykres pokazujący jak rozmieszczone są różne państwa na osiach dysproporcja zarobków a liczba dni urlopu macierzyńskiego.
Zacznę od stwierdzenia, że korelacja to kapryśna miara. Można liczyć korelacje dwóch parametrów jeżeli porównuje się podobne obiekty, które nie różnią się istotnie pod względem innej cechy wpływającej na te dwie badane cechy. Np liczenie korelacji pomiędzy wzrostem a wagą ma ograniczony sens jeżeli w naszej grupie są np, dzieci i dorośli albo kobiety i mężczyźni. Dodatkowa zmienna różnicująca grupę czyli wiek lub płeć powoduje, że obserwowany ,,efekt” może być ręcz odwrotnością rzeczywistego. Ponieważ naukowcy lubią nazywać rzeczy więc nazywają to paradoksem Simpsona.
Ten sam problem występuje w przypadku państw. I na długość urlopu i na dysproporcje w zarobkach wpływa zamożność społeczeństwa, edukacja itp.
Czy jest sens porównywać 63% dochodu mężczyzny na Białorusi z 62% dochodu w Stanach? Przecież to zupełnie inny komfort życia.
Więc korelacja pomimo iż wynosi 0.18 nie jest najlepszą miarą. Co w zamian?
Logiczny opis. Oczywiście można dyskutować czy opis jest ,,logiczny”, ,,życzeniowy” czy ,,tradycyjny”.
Pytanie jednak jakie są alternatywy.
Czy można uzasadnić odwrotny mechanizm, ta taki w którym wydłużenie urlopu macierzyńskiego zaowocowałoby zmniejszeniem dysproporcji w zarobkach pomiędzy płciami?
Nie mam zamiaru upierać się, że opisany mechanizm występuje, ale nie widzę sensownej alternatywy. Jeżeli potrafisz ją podać to chętnie usłyszę.
Jeżeli jedynie przeszkadza Ci moje przekonanie, że to takie oczywiste, to usunąłem z wpisu słowo ,,naturalne”.
Pytanie, na które chciałbym mieć odpowiedź to czy w tym samym państwie wydłużenie/skrócenie urlopu macierzyńskiego wpłynie na dysproporcje zarobków pomiędzy kobietami a mężczyznami?
Może dodatkowe światło na ten problem rzuciłaby odpowiedź na pytanie czy dysproporcje są większe na stanowiskach specjalistycznych, w których koszty znalezienia zastępstwa są duże, czy też na stanowiskach na których łatwo znaleźć zastępstwo i nie jest potrzebny długi trening pracownika.