Wczoraj na stronie Obywateli Nauki ukazał się list Łukasza Niesiołowskiego-Spanò o społecznej roli uniwersytetu. Poniżej przykleiłem cztery pierwsze akapity.
Ten list jest ciekawy z kilku powodów.
Po pierwsze w ministerstwie trwają pracę nad zmianą zasad finansowania nauki. Założenia do zmian w ustawach znaleźć można tutaj i tutaj. Pojawia się pytanie jak ma wyglądać uczelnia/nauka przyszłości, na co stawiać, co rozwijać. Wydaje mi się, że wizja narysowana przez Łukasza Niesiołowskiego-Spanò rożni się od wizji ministerstwa. Porównanie tych propozycji ułatwi zrozumienie różnic pomiędzy nimi. Może doprowadzi do innego rozwiązania. Nie chodzi o zszywanie Frankensteina z różnych zasłyszanych/modnych pomysłów, ale spójną i zrozumiałą wizję.
Po drugie, w czasach gry prywatne firmy tworzą bardzo dobre materiały edukacyjne, np. w ramach MOOC Coursera, gdy duże firmy typu IBM, Google, AT&T, Yahoo, Craig Venter Institute mają bardzo zaawansowane zespoły badawcze tworzące wręcz nowe gałęzie nauki, to co może odróżniać Uczelnie od firm komercyjnych to misja polegająca na kształtowaniu postaw i oddziaływania na społeczeństwo.
Tekst Łukasza Niesiołowskiego o społecznej roli uniwersytetu
Gdy mowa o społecznej odpowiedzialności uczelni myślę o zadaniach wynikających z moralnego imperatywu służby publicznej. Tak definiując społeczną misję, należy uciec od szukania jej składników w zwykłej działalności uczelni, wynikającej z samego faktu ich istnienia. Daleki zatem byłbym od uznania, że właściwe kształcenie studentów stanowi o owej odpowiedzialności. Należyte kształcenie, podobnie jak prowadzenie badań naukowych na wysokim poziomie, to nie kwestia odpowiedzialności uczelni, lecz etyki pracy. Odpowiedzialność uczelni to zobowiązanie wyższego rzędu niż sumienne wykonywanie obowiązków służbowych. Nie sądzę przy tym, by owo moralne zobowiązanie służenia społeczeństwu można zapisać w jakimś akcie prawnym. To jest zjawisko z kategorii obyczaju i przyzwoitości. Dekretem tego nie wprowadzimy. Jedni odczuwają potrzebę wypełniania takiej misji i swą służebną rolę wobec społeczeństwa, inni tego nie czują.
Właśnie m.in. z refleksji nad społeczną misją środowisk naukowych zrodził się ruch „Obywateli Nauki”. Ludzie związani z tym ruchem przykładają wielką wagę do zobowiązań świata naukowego, w tym zwłaszcza środowisk akademickich, wobec społeczeństwa.
Zacząć wypada od wyjaśnienia, co rozumiem tu pod terminem „uczelnia”. Odwołać chcę się tu do najszerszej definicji wyprowadzonej od pojęcia universitas, czyli wspólnoty profesorów i studentów. Jestem daleki od myśli, że powinności uczelni spadają jedynie na rektorów i/lub dziekanów. Poniższe uwagi – w moim mniemaniu – winny dotyczyć, w różny sposób, zarówno uczelnianych władz, kadry naukowej, jak i studentów. Każda z tych grup inaczej może realizować społeczne zadania uczelni, ale żadna nie jest z tego zadania zwolniona.
Konieczne jest też wskazanie adresatów działań uczelni, kwalifikowanych tu jako wynikające z ich odpowiedzialności. Ponieważ uczelnie w Polsce wpisują się i świadomie nawiązują do inteligenckiego etosu, rzec by można, że poczuwają się do odpowiedzialności za całe polskie społeczeństwo. Niemniej jednak można wskazać kilka obszarów, gdzie owa odpowiedzialność, a zarazem i intensywność działań ma (winna mieć) inny charakter i intensywność. Najbliższym odbiorcą misyjnej roli uczelni jest jej środowisko lokalne. Wszelkie działania uczelni winny brać pod uwagę fakt, że poprzez wszystkie swe aktywności, od badawczej, przez kształcenie studentów, po inne formy działań, oddziałują na swe środowisko lokalne. Szczególnie widoczne jest to w ośrodkach akademickich poza największymi aglomeracjami. Tam przecież to właśnie uczelnia jest największym skupiskiem ludzi światłych, świadomie czerpiących z kultury i ją współtworzących.
Pozwalam sobie podrzucić pewien nowy temat dla SmarterPoland.
Znalazłam wypowiedź prof. Środy z 2010 roku, a właściwie jej streszczenie:
W opinii naukowiec, jednym z najważniejszych przejawów dyskryminacji kobiet w świecie nauki jest sposób dystrybucji środków na badania naukowe. Z danych przytoczonych podczas konferencji przez prof. Renatę Siemieńską wynika, że wśród polskich pracowników naukowych granty na badania naukowe częściej są przyznawane mężczyznom. Różnice ze względu na płeć są szczególnie widoczne w naukach ścisłych i rolniczych, ale i społecznych.
Zastanawiałam się, co prof. Środa miała na myśli:
– Że granty nie są przyznawane w 50% kobietom?
– Że procent grantów wygranych przez kobiety nie odpowiada procentowi kobiet wśród aplikujących?
– A może że procent wygranych grantów przez kobiety nie odpowiada procentowi kobiet w danej dziedzinie nauki?
Byłoby bardzo ciekawie przejrzeć archiwalne dane z NCN i MNiSW. Proporcję kobiet w dziedzinach nauki można by z grubsza sprawdzić w bazie Ludzie Nauki, choć niekoniecznie będą to osoby nadal czynne w nauce. Ale może mielibyście dostęp do jakichś lepszych źródeł.
Można by dzięki temu sprawdzić, czy wnioski kobiet są częściej utrącane, albo czy kobiety mają tak samo dużą inicjatywę w składaniu wniosków co mężczyźni?
Były takie badania robione w USA, pisano o tym jakiś czas temu w Science, i wyszło im, że instytucje w rozpatrywaniu wniosków grantowych wcale nie utrącają kobiet.
Ciekawe, choć proporcje płci tych co dostają granty trzeba by odnieść do tych co wnioskowali.
Może być tak, że jedna z płci częściej wnioskuje o granty więc lepiej nie porównywać się do proporcji płci w nauce.
Na szczęście NCN zbiera takie dane, nawet robi z nich opracowania, np takie:
http://www.ncn.gov.pl/sites/default/files/pliki/statystyki/ncn_prezentacja_badania_ankietowe_wsrod_wnioskodawcow.pdf
Płci akurat w tym zestawieniu nie opisują, ale skoro mają te dane to poproszę ich o udostępnienie informacji o płciach.
Kto wie, może udostępnią?
@anuszka, podesłano mi link do statystyk dotyczących płci.
Są tutaj:
http://www.ncn.gov.pl/finansowanie-nauki/statystyki
Przeglądałem wyniki dla Opus i dla Sonata 2. W przypadku sonata 2 praktycznie takie same są proporcje kobiet i wśród wniosków i wśród otrzymanych grantów.
W przypadku Opus kobiety rzadziej dostają granty niż o nie wnioskują, ale różnica nie jest duża, zaledwie kilka procent (ok, czy to dużo czy mało to sprawa umowna).
proporcje płci tych co dostają granty trzeba by odnieść do tych co wnioskowali.
Ale bardzo by było warto zestawić proporcje płci w danej dziedzinie nauki do proporcji wnioskujących.
W tamtym badaniu opisywanym w Science wyniki sugerowały, że kobiety mają nie tyle mniejsze szanse, co… mniejszą inicjatywę.
Ale dzięki za ten link, narysuję to sobie.
w nawiązaniu do kwestii przyszłości szkolnictwa wyższego właśnie wpadłem na dość ciekawy artykuł:
http://chronicle.com/article/Size-Isnt-Everything/136153
polecam i pozdrawiam
Ciekawy artykuł, ciekawe też jak będzie wyglądała przyszłość szkolnictwa (nie tylko wyższego).
Mam też wrażenie, że brakuje pozytywnych przykładów świetnych dydaktyków.
Wyniki dobrych naukowców są dostępne w postaci artykulów naukowych i można sie czytając te artykuly wiele dowiedzieć. A gdzie szukać przykładów dla dobrych praktyk dla nauczycieli (też akademickich)?