AFAIK ObywateleNauki.pl planują w najbliższym czasie debatę nt. statusu doktoranta. Pomyślałem sobie, że pomocne przy tej debacie może być zobaczenie ilu tych doktorantów w Polsce jest, czy szybko ich przybywa, w jakich dziedzinach pracują i jak wyglądamy pod względem liczby i struktury doktorantów na tle innych krajów.
Studia doktoranckie to dziwne studia. O ile bowiem za studia pierwszego i drugiego poziomu w wielu krajach i na wielu uczelniach się płaci a ukończenie tych studiów wiąże się ze średnio wyższym wynagrodzeniem i uchodzi za opłacalne, o tyle na studiach doktoranckich bardzo często doktoranci utrzymują się ze stypendiów a opłacalność finansowa studiów doktoranckich jest znacznie mniejsza (o ile oczywiście nie planujemy pracy naukowej). Z drugiej strony choć często studia doktoranckie postrzegane są jako wstępny etap pracy naukowej, doktoranci najczęściej nie są zatrudniani na umowę o pracę. Ile osób w Polsce decyduje się na podjęcie tych ni to studiów ni pracy?
Poniższe wyniki opierają się na danych z Eurostatu z tabeli educ_enrl15. Zgodnie z tym opisem za doktorantów traktuje osoby z grupy ISCED 6. Poniżej postaram się odpowiedzieć na kilka pytań. Ilu mamy doktorantów w Polsce a ile jest w innych krajach, jak ta liczba zmienia się w czasie, jak wygląda popularność różnych dyscyplin w Polsce na tle innych krajów, jak popularność różnych dyscyplin zmienia się w czasie w Polsce.
Ilu jest doktorantów w Polsce?
W roku 2010 było ich ponad 35 tysięcy, czyli ponad dwa razy więcej niż przed 12 laty!
Na poniższym rysunku zobaczyć można jak liczba doktorantów zmieniała się w różnych krajach (niestety w Eurostacie nie ma danych dla Niemiec, a szkoda).

Co studiują nasi doktoranci?
W tym pliku znaleźć można liczbę doktorantów w podziale na dziedziny w Polsce i innych krajach, stan na rok 2010. A w tym pliku przedstawiony jest rozkład procentowy doktorantów dla różnych dziedzin per kraj.
Zamiast patrzeć na tabelkę z liczbami, zobaczmy na wykresie w których krajach, które dziedziny są najpopularniejsze. Wykorzystamy do tego analizę korespondencji. Na poniższym wykresie siedem dziedzin przedstawiono za pomocą czerwonych trójkątów. Im bardziej w danym kraju jakaś dziedzina jest popularniejsza niż w innych krajach (procentowo), tym bardziej niebieski wektor opisujący dany kraj jest skierowany w kierunku określonej dziedziny (więcej o analizie korespondencji w czwartek).
Co więc odczytać można z poniższego wykresu?
Udział doktorantów pracujących w naukach przyrodniczych, matematyce i informatyce jest większy w USA i UK niż w innych krajach (odpowiednio 30% i 27% doktorantów studiuje te nauki w USA i UK, dla porównania w Polsce 15%). Wektor z etykietą PL skierowany jest raczej w stronę nauk humanistycznych (w Polsce 33% a w UK i USA 16% i 14% odpowiednio). Dokładne liczby odczytać można z wymienionych wyżej plików z tabelami.
Jak zmieniała się struktura doktorantów w Polsce na przestrzeni ostatnich 10 lat?
W tym pliku znaleźć można liczbę doktorantów w podziale na dziedziny w Polsce w latach 2000 – 2010. A w tym pliku przedstawiony jest rozkład procentowy doktorantów dla różnych dziedzin per rok.
Podobnie jak powyżej dla tych tabel wykonamy analizę korespondencji aby zobaczyć jak w czasie zmienia się popularność poszczególnych dziedzin. Z poniższego wykresu odczytać można ciekawe trendy. Procentowa popularność doktorantów z rolnictwa maleje (z 9% do 4.5%) podobnie jak z mechaniki (z 21% do 16%). Bezwzględne liczby doktorantów rosną bo wszystkich doktorantów jest 2x więcej niż przed 10 latami, ale jak widać inne nauki cieszą się rosnącym zainteresowaniem. Jakie?
Studia lekarskie (zmiana z roku 2000 do 2010 z 6% do 8%) i humanistyczne (z 28% do 33%).
Uzupełnienie: Tak jak zaznaczył ŁA w komentarzach doktoranci nie mają statusu studenta. Stad zmiana niektórych sformułowań powyżej.
Bardzo ciekawe,
równie interesujące byłoby pokazanie zmiany w liczbie doktorantów jako ułamka osób kończących studia magisterskie. Czy coraz większy procent magistrów robi doktorat, bo sam mgr już nie starcza?
Wiadomo, że coraz więcej osób idzie na studia, coraz więcej osób je kończy… inflacja stopni. Dyskusja w mediach na ten temat ostatnio dość szeroka.
Koleżanka rzuciła „pomysłem”, że zwiększona liczba osób na studiach doktoranckich w Polsce w dziale humanities jest wynikiem trudności w odnalezieniu pracy po tego typu kierunkach. Coś w tym może być.
Ile osób po studiach magisterskich zostaje na doktoracie niestety z danych Eurostatu trudno oszacować,
ale dosyć łatwo policzyć liczbę doktorantów / liczba studentów, jutro na blogu będzie ten wykres, mnie zaskoczył więc muszę go jeszcze sprawdzić.
Jutro też pojawi się wynik liczbę doktorantów / liczba studentów w podziale na dyscypliny.
Mnie w ogóle dziwi, że ktoś robi doktorat z nauk humanistycznych, bo w ogóle mi się to nie kojarzy z typową nauką, ale jak się oczywiście zastanowię to ma to wszystko sens. Jednak my naukowcy powinniśmy dostawać więcej pieniędzy niż obecnie, bo ciężko pracujemy, często w łikendy, święta, noce i jeszcze uczymy studentów (za 1000zł miesięcznie- podstawa, którą ma u nas większość doktorantów). Ja źle nie mam- zarabiam dużo nawet jak na przeciętnego Polaka patrząc (2700zł na rękę), ale zaczęłam tak zarabiać dopiero na III roku studiów doktoranckich. Studia ogólnie są fatalne i jak rozmawiam z doktorantami z różnych jednostek w Polsce to prawie wszędzie to tak wygląda. Po pierwsze to żadne studia a po drugie trzeba mieć szczęście a ja mam je ogromne. Uwielbiam to, co robię i bardzo cieszę się, że się niedługo bronię i uciekam z Polski tak jak moje starsze koleżanki i koledzy. U nas wieków trzeba, żeby było tak jak dziś na zachodzie a mi szkoda życia.
Ciekaw jestem, jak definiowane były dziedziny, bo bywa bardzo różnie. Pogrzebię zainspirowany tym zestawieniem.
@Michał: Statystyki pokazują, że po studiach w kierunkach humanistycznych łatwiej i szybciej znajduje się pracę niż po technicznych i ścisłych, za to rzadziej w dziedzinie. O zwiększeniu się liczby doktorantów na tych kierunkach zadecydowały przede wszystkim uczelnie prywatne oraz kryzys. Te pierwsze szkolą tanio – czyli głównie przedstawicieli nauk społecznych i humanistyki (chociaż nie każdej – np. wykształcenie historyka jest na tyle drogie, że się na to nie porywają). Kryzys z jednej strony powoduje kurczenie się rynku pracy, z drugiej zaś zamykanie droższych kierunków na prywatnych uczelniach. To zaś przekłada się na strukturę specjalizacji doktorantów.
@Ona_27: stypendia i pensje dla doktorantów obejmują już mniejszość całej grupy. Te 1000 zł to na kierunkach humanistycznych i społecznych coraz częściej marzenie. Uniemożliwia to prowadzenie badań czy nawet zdobywanie, nielicznych, grantów. W dziedzinach ścisłych, przyrodniczych i technicznych jest lepiej, ale też coraz gorzej.
Sam kończę doktorat i rozważam wyjazd. Ale chyba uda mi się zostać na uczelni, z którą zawsze chciałem być związany. Większość moich koleżanek i kolegów nie ma tego luksusu. Z drugiej strony jest to bardzo smutne, że zamiast wspierać polską naukę, najzdolniejsi uciekają. Bez nas marne są szansę, by coś się poprawiło, ale miejsca tu dla nas nie ma.
@Jakub
'ale miejsca tu dla nas nie ma’
A właściwie dlaczego? Różnym osobom przeszkadzają rożne rzeczy, ale co Was najbardziej uwiera? Pensja? Brak jasnych reguł awansu? Biurokracja? Narzekanie kolegów wokół? Mało słońca?
Pytam serio, myślę że przed debatą organizowaną przez ON należałoby wcześniej określić co jest problemem aby zastanowić się jak go rozwiązać.
Nie przesadzałbym też z tym ,najzdolniejsi uciekają’. Akurat najzdolniejsi poradzą sobie wszędzie, zorganizują finansowanie z europejskich grantów, zbudują zespół itp.
Co nas uwiera? Mnie na mojej uczelni najbardziej uwierają układy, nepotyzm, i ciągłe traktowanie jak gówniarza (no chyba, że się coś przeskrobie, wtedy okazuje się, że jesteś „prawie” pracownikiem). I zgadzam się z Ona27 co do tego, że najzdolniejsi uciekają. Nie wiem jak na innych uczelniach, ale u mnie panuje zasada: siedź cicho i „rób swoje”. Niestety często jednak uległość i lizusostwo nie idzie w parze z uczciwością, zdolnością i pracowitością, pozostają więc szuje, które potrafią odpowiednio oczerniać lepszych od siebie i tak długo drążyć, aż w końcu lepszy ma dosyć i szuka czego innego. Można oczywiście stwierdzić, że skoro nie jest odporny, no to i tak się nie nadaje, tylko ile można znosić ciągłe porównywanie do osób które niczego nie osiągają, a tylko jątrzą i sztucznie podnoszą swoją wartość (np. twierdząc, że są świetnymi wykładowcami, co nie oszukujmy się przy braku egzaminu kończącego przedmiot, jest nieweryfikowalne). Można się oczywiście łudzić, że przecież jak ktoś jest dobry to i tak to na koniec wyjdzie, ale obserwując wszystko co się tu dzieje, najskuteczniejszym sposobem na wybicie się nie jest własny rozwój i praca tylko oczernianie innych i wrabianie ich.
@Aga29
Interesujące, mnie takie problemy jakoś szczęśliwie ominęły lub tez o nich już zapomniałem.
Zastanawiam się jeszcze czy jeżeli już opuszczać alma mater to uważasz, że jedyna rozsądna droga to za granicę?
Czy ktoś kiedyś nauczy się, że w Polsce nie ma czegoś takiego jak student studiów doktoranckich?
Student to uczestnik studiów I i II stopnia studiów a doktorant uczestnik 3 stopnia studiów. Zapraszam do lektury Ustawy Prawo o Szkolnictwie Wyższym.
Zawsze marzyłam o studiach doktoranckich, ale po zdobyciu dyplomu mgr zdałam sobię sprawę, że mnie nie stać na pracę za 1400zł. To upokarzające, że w trakcie studiów jako kelnerka zarabiałam od 3 do nawet 9 tys podając makaron, a pracując dla nauki dostaje się takie stypendium… Po roku przerwy będę zdawać na doktorat, bo pracy w zawodzie bez znajomości też nie ma. Pozostaje liczyć na stypendium zagraniczne…
Moi Drodzy,
1.Przykra prawda że 3/4 doktoratów to bzdury, wykładowcy chcą mieć doktorantów, bo muszą mieć 2 ukończone przewody doktorskie by zdobyć profesora itd.
2. 3/4 doktorów to sztuczny twór, nieuzasadniony byt. Gdyż by tytuł doktora nie zarabia, zarobisz jeżeli zrobisz go np. z jakiejś „inżynierii lotniczej” gdzie jesteś w stanie produkować jakieś namacalne dobro i je sprzedawać.
Sami ładujecie się w bezrobocie. Ilu jest potrzebnych badaczy ruin w Egipcie, czy poszukiwaczy zaginionej arki. Litości, jak dopchacie się na nauczyciela w gimnazjum to będzie git.
3. Nawet doktorzy na kierunkach inżynierskich są w większości bezwartościowi, biją się tylko o kasę na badania, a badają byle gów…o żeby mieć, wysoką ocenę na uczelni i współczynnik hirscha (czy jakoś tak się pisze) żeby ich dalej utrzymywała uczelnia. Produktywnych prawie nie ma.
4. Zamiast doktoratu polecam kursy z oprogramowania do np. konstruowania maszyn.
5. Nauka jest dobra kiedy przynosi rozwój, a nie pieprzenie o niczym bez końca.
Sam z zainteresowania jestem humanistą, ale zdrowy rozsądek podpowiedział mi że nie ma z tego chleba, zrobiłem więc studia inżynierskie, bo ministerstwo obiecywało miejsca pracy, których nota bene nie ma.
Na razie robię ciężko fizycznie, też da się zarobić. Trzeba sobie radzić w wolnorynkowej gospodarce a nie bujać w obłokach, że będę prezesikiem, czy biznesswoman.
@Kamil, w różnych dziedzinach jest pewnie różnie. W przypadku analizy danych dobre studia doktoranckie dużo uczą (znacznie więcej niż praca w firmie, która outsourcuje najprostsze czynności analityczne w Excelu). Sensowny promotor, też może pomóc, jeżeli ma na karku lata doświadczenia i czas by pomóc doktorantowi. Dobre studia uczą sposobu myślenia i rzeczy przydatnych przez kolejne 20 lat a nie tego jak kodować w php aby szybko znaleźć zatrudnienie przy tworzeniu stron internetowych (nie mam nic do tworzenia stron internetowych, ale to inna ścieżka rozwoju).
Nie wiem czy 10% czy 90% doktoratów to sztuczny twór. Ale wiem, że w Polsce innowacyjność leży i kwiczy, a na zachodzie doktoraty potrafią przerodzić się w zaawansowany technologicznie start-up. Więcej sensownych i przełomowych badań!